Historia ta wydarzyła się we Włoszech. W pewne lipcowe popołudnie z pociągu na stacji w
Marittimie wyszedł kundel. Zawiadowca go przygarnął i po pracy razem poszli do bufetu. Zawiadowca mieszkał w Piombino. Przywiózł psa do domu, a jego dzieci nazwały psa Lampo. P kolacji zawiadowca i Lampo wrócili na stację. Pies wskoczył do wagonu pociągu.
- Lampo! - zawołał kolejarz, ale pociąg już odjeżdżał.
Rano Lampo był już z powrotem na stacji w Marittimie. I tak już było. Pewnego dnia Lampo pojechał do Turynu, czym zawiadowca dowiedziała się od elektrotechnika Edwarda. Gdy zaś Lampo jechał do Reggio, kelner poczęstował go kolacją. Jednak gdy Lampo wchodził do pociągu, zamykające się drzwi przytrzasnęły go.
- O, biedaku! - powiedziała starsza pani. - Już mój Pietro się tobą zajmie.
Mąż starszej kobiety potrafił nastawiać złamane kości. Calutką zimę oboje dbali o psa. Któregoś dnia Lampo wrócił do Marittimy. Jednak zawiadowca wysłał psa do wuja na Sycylię.
Lampo uciekł z wyspy i jesienią do Marittimy przywieziono rannego psa. Natychmiast wezwano weterynarza.
Pewnego dnia, gdy Lampo już wyzdrowiał, mała Adele bawiła się na torach. Lampo uratował ją przed nadjeżdżającym pociągiem.
- Nasz bohater! - powiedział zawiadowca.
wow Igor to wspaniałe!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń